czwartek, 26 stycznia 2012

Zwazywszy na to, ze redakcja PG zaczela czytac moj blog oraz dla wszystkich zainteresowanych sprawa publikuje dwa emaile, ktore wyraznie wskazuja, ze artykul nie zostal przeze mnie zaakceptowany:

email z 12 stycznia 2012:
Pani X,
mam nadzieje, ze bedzie czas na poprawke, bo ja nie akceptuje zdania o Wlochach. Nigdy czegos takiego bym nie napisala.A artykul jest podpisany moim nazwiskiem. Nie moze isc cos do druku, z czym autor sie nie zgadza. Tym bardziej, ze autor sam tego nie napisal.
Bardzo poprosze o bezposredni kontakt do redakcji, nie zgadzam sie z tym fragmentem tekstu.
Aleksandra.


email z 13 stycznia 2012:
Pani X,
nie mam od Pani wiadomosci. Prosze przekazac redakcji, ze jesli nie uda sie poprawic zdania ze slowniczka, to prosze o wyeliminowanie moich wszelkich danych z artykulu. Nie moge go zaakceptowac.
Aleksandra.



Mam nadzieje, ze tak ja mnie i wam wynika z powyzszych emaili, ze tekstu nie zaakceptowalam. 

List otwarty do redaktorek naczelnych gazety Polska Gotuje


Szanowne Panie,
zwracam sie z prosba o wyjasnienie sprawy, ktora miala miejsce w Waszej redakcji.
W listopadzie 2011 roku poprzez osoby trzecie, tj. pania x pracujaca dla portalu Polska Gotuje, Wasza gazeta poprosila mnie o napisanie artykulu o Wenecji. Zgodnie z Waszymi dokladnymi wytycznymi zostal on napisany i oddany na poczatku grudnia 2011. Po niemalze calkowitym przeksztalceniu wrocil do mnie. Ze wzgledu na wymyslone zdania, stawiajace mnie w nienormalnej sytuacji (bo jak osoba uczulona na alkohol moze siedziec w lokalu gastronomicznym i popijac koktajl lub jak wegetarianka moze siedziec w restauracji i zajadac sie risotto z boczkiem) oraz calkowite zignorowanie uprzednich ustalen (zgodzilam sie napisac artykul pod warunkiem, ze nie bede reklamowac zadnych konkretnych lokali), artykul nie zostal przeze mnie zaakceptowany. Po jakims czasie nastapila nastepna korekta, a co za tym idzie moje natychmiastowe spostrzezenia oraz ponowne niezaakceptowanie artykulu. W takiej sytuacji poprosilam pania x o bezposrednie skontaktowanie mnie z gazeta. Mimo mojej prosby dopiero po tygodniu napisano do mnie tlumaczac, ze niezaakceptowany przeze mnie tekst poszedl do druku.
Uwazam za skandaliczne to, co mialo miejsce w Waszej redakcji. Przypisaliscie mi zdania, ktorych nigdy w zyciu nie wypowiedzialabym ani nie napisala (wszystkie wyjasnienia znajduja sie w korespondencji z pania x). Tuz przed premiera mojej drugiej ksiazki, ktora lada moment ukaze sie na rynku polskim postawiliscie mnie w bardzo bardzo zlym swietle. Moje nazwisko, ktore powoli zaczyna byc rozpoznawalne w mediach, poprzez jeden artykul napisany calkowicie nieodplatnie, zostalo na zawsze splamione. Wspolpracuje z wieloma redakcjami, ale w tym przypadku po raz pierwszy jestem zszokowana traktowaniem autorow, ktorzy za darmo wykonuja dla Was prace. Za jednym pociagnieciem udalo Wam sie zniszczyc reputacje osoby, ktora od bardzo wielu miesiecy ciezko na nia pracuje.
Zadam, by na lamach nastepnego numeru gazety Polska Gotuje pojawily sie pisemne i wyrazne przeprosiny za bezprawne uzycie mojego nazwiska do nieautoryzowanego przeze mnie artykulu. Jednoczesnie mam nadzieje, ze osoby bezposrednio odpowiedziale za zaistniala sytuacje zostana pociagniete do odpowiedzialnosci.
Niniejszym podaje do wiadomosci, ze list ten zostal opublikowany na wszystkich moich czterech portalach internetowych oraz jesli zaistenieje potrzeba zostanie przedstawiony prasie oraz telewizji na terenie Polski oraz Wloch.
Z powazaniem,
Aleksandra Seghi

Sprawa do zmierzenia

Julcia za chwile konczy 3 latka, a ja zaczelam zastanawiac sie jak to jest z biletami autobusowymi. Kiedy we Wloszech (tj. przede wszystkim w Pistoi) placi sie za dzieci. W tym celu poszlam do glownej siedziby firmy, ktora obsluguje transport autobusowy.
Bardzo mily pan poinformowal mnie, ze placi sie jak dziecko osiagnie 100 cm wysokosci. To bardzo dziwne prawo - pomyslalam. Jak to bedzie, jak do autobusu wejdzie "kanar", na jakiej zasadzie oceni, czy dziecko mierzy metr czy wiecej. Czy trzeba bedzie nosic przy sobie metr?


Czy nie mozna bylo zrobic prawa, ktore reguluje te sprawe od okreslonego wieku. Np. "od 3 roku zycia placi sie". Tak byloby latwiej. Wiadomo, mozna sprawdzic dokumenty. Ale zeby na centymetry?
W tej chwili Julcia mierzy 97 centymetrow. Zbliza sie do granicy. Jak ma czapke to przekracza metr...