sobota, 3 grudnia 2011

Decoupage cz.I

Kilka tygodni temu dostalam zaproszenie na mini-kurs decoupage'u. "Warunkiem" uczestniczenia bylo przyniesienie dachowki. Musze napisac, ze postawilam rowno na nogi wszystkich moich znajomych. Chodzilo mi o stara dachowke.  Nie chcialam kupowac w markecie czy sklepie dla hobbystow. W ostatecznosci gdybym jednak nie miala tej starej, to kupilabym nowa. Prawie w ostatnim momencie odezwala sie do mnie Laura - przyjaciolka z gor Pistoi.
-Przyjade do ciebie w czwartek i przywioze "tegole" (tlum.dachowke)
Tak wiec od dwoch dni posiadam prawdziwa, toskanska, stara dachowke. Teraz tylko zadaje sobie pytanie, czy bede w stanie ladnie ja "zdecoupagowac"? Praca wymaga duzo cierpliwosci i precyzji. Wszystko musi byc rowniutkie. To nie to co ciasto: nawet jesli jest krzywe, to moze byc smaczne.


A propos gotowania: na dzisiejsze spotkanie z rekodzielnictwem przygotowalam ciastka i ciasteczka. Wszystko gotowe!