środa, 3 sierpnia 2011

Pogoda na poczatku sierpnia

Goraco daje sie we znaki. Byc moze nie byloby powodow do narzekan, gdyby nie ta wilgotnosc powietrza. Powietrze stoi, a z nas splywa pot.
Caly czas mysli sie o czyms chlodnym do zjedzenia lub wypicia. W domu ratuja melony i arbuzy prosto z lodowki, sama pychota.
Natomiast na miescie koniecznie trzeba zjesc loda. Wczoraj postawilysmy na klasyczne smaki: truskawke i orzechy laskowe.

Ostatnio probowalam smaku: sera i gruszki, ale bez entuzjazmu. Dobre natomiast sa lody: ricotta i maliny. Sama narobilam sobie smaku. A jest po 24, w zamrazalce tylko zielony groszek...

6 komentarzy:

  1. uwielbiam lody, a te włoskie to po prostu pasjami, byłam tylko raz we Włoszech w Rzymie, ale obżarłam się kodami po kokardkę :)))
    drugom miejscem gzie serwują niebiańskie lody a porcje przekraczają wyobrażenie to Wiedeń i lodziarnia Zanoni&Zanoni... luuuudzie!! 10 orzechów w porcji lodów nugatowych - poezja ;)))
    pozdrawiam serdecznie bo jak widzę ciepła to Ci nie brakuje, u nas w Polsce masakra, na razie jeszcze słabo grzeje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, a u nas ciepło nie rozpieszcza. Deszcz co chwila... chętnie bym się pomęczyła z upałem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. na florenckie lody skusiłam się nawet pod koniec grudnia! Pycha!

    OdpowiedzUsuń
  4. Lody zawsze! Kiedyś spróbowałam we Włoszech miętowych, teraz są i w Polsce ale nie takie. W czasie włoskiego upału - niezawodne kruszon, to tak jakoś się nazywa gra...zimne, sok i kruszon.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, te włoskie lody są najlepsze! Będąc tam, codziennie (czasem nawet 2 razy dziennie) rozkoszowałam się nimi. :D mniaaam!

    OdpowiedzUsuń