czwartek, 17 lutego 2011

Ciastka z gory

Wczoraj moje sasiadki z gory zajely sie wypiekaniem. Jedna wyrabiala ciasto i formowala ciastka, nastepnie kladla je na blasze, pukala do drugiej sasiadki, ktora wkladala je do swojego piekarnika. Wspolpraca dopracowana do perfekcji.  Zostalysmy wyroznione przez dwie panie i tez dostalysmy ich domowe wypieki.
Kruche pierozki z dzemem w srodku byly wspanialym deserem po kolacji.
Zycie w bloku ma tez pozytywne strony. My, kobiety, wymieniamy sie co chwile potrawami, ktore same przyrzadzilysmy.

2 komentarze:

  1. Jak dobrze miec sasiada,jak dobrze miec sasiada!
    On zima sie usmiechnie i wiosna zagada!
    Tak kiedys spiewaly Alibabki.To prawie prehistoria,ale stwierdzenie jest jak najbardziej aktualne.Wiem,co mowie! Mam super sasiadow!I super sasiadki,certamente!

    OdpowiedzUsuń
  2. no coz wszystko zalezy od punktu "siedzenia"...W miescie kiedy wychodzi sie o swicie, wraca po nocy, nawet mieszkajac lata w jednym miejscu wlasciwie nie zna sie swoich sasiadow. Czasem to wielkie zaskoczenie kiedy w nieszaniu obok nagle pojawia sie ktos zupelnie nowy, potem okazuje sie ze mieszka juz kilka miesiecy! Ostatnio spotkalam pewna starsza Pania, ktora powiedziala "ciągle nowi ludzie w tym bloku", patrząc na mnie... a Ja na to "tak tak nowi już od 10 lat"...

    OdpowiedzUsuń